Niestety nie mam własnych dzieci, ale chrześniaka traktuję jako prawie własne. Kiedyś wyrwało mi się i powiedziałam do niego dziecko, chociaż skończył już jakiś czas temu 18 lat. Usłyszałam odpowiedź, że nie jest moim dzieckiem. No to zostało mi dziecię. Mam do niego sentyment ogromny. Kiedy był jeszcze mały, a potem już większy to przychodził w sobotę i bawiliśmy się albo w kuchni, albo latem robiliśmy grilla. Jego mama miała do mnie zaufanie, bo ciotka opiekowała się nim. Teraz też pilnuję, choć już jest dorosły, ale staram się wiedzieć, co się dzieje, jak nauka na studiach, jak w pracy. Nawet nie wiedziałam, że dziecię tak szybko wyrosło, ale jestem z niego dumna.